0
DanMat 16 czerwca 2017 12:38
Image

W momencie kiedy dojechaliśmy do miasteczka leżącego przy granicy parku, wszyscy pasażerowie zostali wysadzeni gdzieś między polami uprawnymi. Na miejscu byli tylko kierownicy pensjonatów czekający już na przyjezdnych. Ja nie miałem żadnej rezerwacji, ale skorzystałem z pierwszej lepszej propozycji noclegu. Zapakowałem się na skrzynię ładunkową za kabiną pasażerską jeepa i z całym moim bagażem pojechaliśmy w stronę pensjonatu leżącego zaraz obok parku.

Image

Po zakwaterowaniu zająłem się zorganizowaniem biletów do Parku Narodowego Chitwan. Cena za bilet wstępu do parku była stała, ale dodatkowo potrzebni mi byli przewodnicy. Pozostawała więc kwestia wynajęcia dwóch opiekunów, a w tym miejscu trzeba było wykazać się umiejętnością dobrego targowania. Przejrzałem ofertę 5 różnych biur, nim wreszcie otrzymałem cenę którą byłem w stanie zaakceptować. Przewodnik poinstruował mnie bym dnia następnego był przygotowany na 12 godziny marsz po dżungli oraz posiadał przy sobie zapas wody wraz z prowiantem. Po załatwieniu wszystkich formalności mogłem sobie pozwolić na krótki spacer po miasteczku. Jednak wiedząc, że kolejnego dnia czeka mnie długa wędrówka, musiałem położyć się wcześniej spać aby być wypoczęty.

Image
Image
Image
Image

Ciąg dalszy nastąpi...Najpiękniejszy festiwal kolorów Holi miałem już za sobą. Czekał mnie teraz całodniowy marsz po dżungli by móc zobaczyć najciekawsze zwierzęta tego regionu w naturalnym środowisku.

Dzień 10 14.03.17 Jungle Walk
Wycieczkę po safari miałem umówioną na 7 rano. Chwilę po ustalonej godzinie zjawiło się dwóch Nepalczyków ubranych w ciemno zielone stroje, z chustami na głowach oraz z bambusowymi kijami przy boku. Moim przewodnikiem na tą wyprawę okazał się doświadczony opiekun z wieloletnim stażem - Maya oraz jego uśmiechnięty i wesoły młody pomocnik - Anish. Z biura owych panów ruszyliśmy na nabrzeże, z którego odbywał się transport do Parku Narodowego Chitwan (PNC). Przed przeprawą na drugi brzeg, przewodnicy musieli przekazać wszystkie informacje o wyprawie pobliskiemu posterunkowi wojskowemu. Miejsce to było zarazem punktem zbiórki wielu innych wypraw. Kiedy wszystkie formalności urzędowe zostały dopełnione czekał nas transport długimi drewnianymi dłubankami na drugi brzeg. Rzeka nie była głęboka, ale tworzyła pewnego rodzaju granicę między parkiem a osadnictwem.

Image
Image
Image
Image

Zwiedzanie parku mogło odbyć się w różnych wariantach programowych. Mogło to być trzy dniowe safari głośnym jeepem, który spłoszy każde zwierze w promieniu paru kilometrów. Bądź też całodniowa przejażdżka na słoniu popędzanym cienkim bambusowym kijem. Czy ostatecznie kilkunasto godzinny spacer po gęstej dżungli, mokradłach i wypalonej słońcem sawannie by móc przebywać w parku bez większej ingerencji w życie zwierząt. Mnie czekała właśnie ta ostatnia opcja.

Image
Image

Kiedy stanęliśmy już na terenie parku, wszystko musiało przebiegać wedle regulaminu. Przede wszystkim trzeba było zachowywać ciszę i nie opuszczać przewodników. Co jakiś czas Maya starał się opowiadać ciekawsze rzeczy o PNC i zwierzętach występujących w nim.
Park Narodowy Chitwan jest jednym z największych w Nepalu i jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Leży przy granicy z Indiami, a teren parku często zmienia się z mokradeł w wypalone słońcem równiny. Występuje tu ponad 700 różnych gatunków zwierząt. Najpopularniejszymi okazami są: tygrysy bengalskie, nosorożce indyjskie, lamparty czy krokodyle. Park ten jest drugim co do wielkości siedliskiem nosorożców na świecie. Dodatkowo znajduje się tam aż 130 okazów tygrysa bengalskiego będącego gatunkiem zagrożonym.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Po 10 godzinach spędzonych w parku wielokrotnie spotykałem nosorożce, krokodyle i inne małe lub średnie zwierzęta. Często szło się długo leśną ścieżką by chwilę później skryć się w krzakach i czekać aż pojawi się jakiś okaz. Tygrys bengalski jest najbardziej wyczekiwanym stworzeniem, którego chcą spotkać turyści, jednak prawdopodobieństwo zobaczenia go jest małe. Sam przewodnik stwierdził, że podczas swojego kilkuletniego stażu spotkał to zwierze zaledwie 5 razy. Mi natomiast udało się złapać w parku aż 3 kleszcze.

Image
Image
Image
Image
Image
Image

Gdy słońce zaczynało zachodzić wróciliśmy do miasta. Maya i Anish zakończyli swoje obowiązki na ten dzień. Ja jednak ruszyłem brzegiem rzeki by jeszcze poobserwować zachód i krokodyle wylegujące się w okolicy. W drodze powrotnej trafiłem na farmę słoni z której nieszczęsne zwierzęta służą często jako transport turystyczny.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Po powrocie do mojego pokoju skorzystałem z prysznica. Ledwo co skończyłem kąpiel, a z podwórka zaczął dobiegać donośny dźwięk uderzania o garnki kuchenne. Na zewnątrz robiło się ciemno, jednak zaalarmowany wyszedłem na ganek, na którym stali już sąsiedzi. Ci uświadomili mnie, że gdzieś w okolicy krąży nosorożec, a jedynym sposobem by go spłoszyć było narobienie hałasu. Czasami tak się zdarzy, że jakieś dzikie zwierze wkroczy do miasta prosto z parku. Dlatego też miejscowi alarmują całą okolicę w taki sposób.


Dzień 11 15.03.17 Powrót do Katmandu
Transport autobusowy do stolicy Nepalu zorganizowało mi to samo biuro, które dzień wcześniej oferowało wyprawę do dżungli. Nepalczycy z miejsca potrafią załatwić nocleg, transport czy wycieczkę otrzymując dzięki temu małą prowizję. Więc i przewodnicy, którzy na co dzień zajmują się oprowadzaniem turystów, tak dorobią pośrednicząc.

Image
Image
Image

Żegnam się z południową, najcieplejszą częścią Nepalu, by ostatecznie ruszyć do stolicy. Trasa po raz kolejny trwa wiele godzin, chociaż sam odcinek nie jest długi. Autobus na drodze mija wiele kolorowych ciężarówek o zdobionych kabinach i z wielkimi napisami typu "Road King" czy "Speed Demon". A kiedy ruch na drodze zaczął gęstnieć oznaczało to, że zaczęliśmy się zbliżać do przemieść Katmandu.

Image
Image
Image

Po pokonaniu kilkugodzinnego korku drogowego autobus zatrzymał się w turystycznej części stolicy, dzielnicy Thamel. Zakwaterowałem się w klimatycznym backpacker'skim hostelu z imprezowym i wypoczynkowym dachem, będącym również punktem panoramicznym na miasto. Po tym samym budynku biegał również mały sympatyczny pies Momo (nazwany identycznie jak nepalskie pierożki), który czasem potrafił pozostawić po sobie mały bałagan.
Jeszcze przed zachodem słońca wyszedłem na miasto. Ruchliwe i hałaśliwe Katmandu pokazało, że nie ma drugiego tak głośnego miejsca w tym kraju. Na dodatek kurz unoszący się nad miastem sprawiał, że po godzinie człowiek czuł się brudny, a niestety po raz kolejny ciepłej wody w hostelowym kranie brakowało.

Image
Image
Image
Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

tymeq1 24 czerwca 2017 15:04 Odpowiedz
Też mnie zaczepił uczeń tej szkoły. 15 minut musiałem mu tłumaczyć (oraz jego nauczycielowi), że nie jestem zainteresowany kupnem mandali. Następnie na chwilę wpadłem do niego na herbatę, poprosił mnie abym kupił jakiś ryż i mleko dla dziecka - powiedziałem, że nie ma sprawy. Poszliśmy więc do sklepu, a on...Załadował na ladę zakupy za ponad 150$! Najpierw się uśmiechnąłem, a następnie powiedziałem, że chyba zaszło jakieś nieporozumienie. Dałem mu 10$ i odwróciłem się na pięcie. Dziwnym sposobem nagle przestał się uśmiechać i mówić jaką jestem wspaniałą osobą. Chyba się zdenerwował, że zmarnował te 3-4 godziny
danmat 26 czerwca 2017 15:15 Odpowiedz
@tymeq1 Szczerze Ci powiem, że trafiłem dwukrotnie na uczniów różnych szkół. I z jednymi i drugimi posiedziałem parę godzin. Za pierwszym razem jak byłem w Katmandu to poznałem właśnie ucznia wyżej opisanej nepalskiej szkoły. Chłopak nie był natarczywy, utrzymuję z nim kontakt do dzisiaj. W drodze powrotnej jak odwiedzałem Katmandu po raz kolejny, trafiłem na innego ucznia innej szkoły. Ten był już bardzo namolny i jak opuszczałem go z niczym był mniej przyjazny. :)A o sytuacjach z mlekiem dla dziecka słyszałem ale nie spotkała mnie. W takim przypadku zawsze trzeba się pytać sprzedawcy przed kupnem ile co kosztuje bo nawet głupie mleko okaże się majątkiem. :)
wojtas-88 28 lipca 2017 18:03 Odpowiedz
Ekstra relacja! Byłem prawie dokładnie w tym samym momencie w Nepalu co ty ;-) Od 1 do 21 marca. byliśmy na Everest base camp trek, ale oczywiście dorwało nas to samo pogorszenie pogody... Prognozy były na tyle złe, że zdecydowaliśmy się zrobić odwrót z Dingboche do Namche, w którym potem padał śnieg przez 2 dni. Poza tym wszechobecne zimno też dało się we znaki, czapki zimowej nie zdjąlem przez 4 dni. Miejscowi mówili że ten marzec jest najzimniejszy jaki kojarzą. Ale wspomnienia i wyprawa przecudowne. Święto Hali spędziliśmy w Kathmandu, coś niesamowitego, tysiące ludzi szło przez całe miasto aby spotkać się i świętować na Durbar Sqare. A w Bhaktapur byliśmy tego samego dnia heh ;-) pozdrawiam
gecko 28 lipca 2017 20:44 Odpowiedz
Piękne fotografie! Pamiętam, że Nepal był moim jednym z pierwszych podróżniczych marzeń :) (do dziś zresztą niespełnionym..)
danmat 31 lipca 2017 13:26 Odpowiedz
@gecko Dzięki! Za rok musisz się tam wybrać! Przygoda życia! :)@Wojtas_88 Dzięki również. Coś czuję że gdzieś na pewno minęliśmy w Nepalu. A pogoda w górach była dość nieprzyjemna ale i tak była to bardzo fajnie wyprawa :) Masz gdzieś swoją relacje? Bo chętnie bym poczytał i obejrzał zdjęcia z tego samego okresu innym okiem :)
wojtas-88 3 sierpnia 2017 09:49 Odpowiedz
Quote:-- 31 Lip 2017 14:26 -- @Wojtas_88 Dzięki również. Coś czuję że gdzieś na pewno minęliśmy w Nepalu. A pogoda w górach była dość nieprzyjemna ale i tak była to bardzo fajnie wyprawa :) Masz gdzieś swoją relacje? Bo chętnie bym poczytał i obejrzał zdjęcia z tego samego okresu innym okiem :) Niestety nie zrobiłem relacji. Ciągle brak czasu, ale może i mnie zainspirujesz i postaram się kiedyś coś napisać :) Przed wyjazdem bałem się, że będzie potem takie uczucie, że po zobaczeniu Himalajów już żadne góry nie będą mnie kręciły, ale na szczęście tak nie jest. Himalaje są niesamowite, trzeba je zobaczyć na własne oczy. To uczucie kiedy musisz wysoko zadrzeć głowę, widzisz góry, nad górami chmury a potem jeszcze nad tymi chmurami wystają ośnieżone szczyty - bajka. Chyba też trochę uzależniają, bo już na 2018 planuje znowu lecieć do Nepalu z żoną :DUcieczka z Dingboche przez załamaniem pogody A tak wygląda ucieczka z Namche Bazaar następnego dnia ;) Pozdrawiam i masz mój głos na relację miesiąca ;)