Wolnym krokiem szedłem wzdłuż Phewy, gdzie dotarłem do wzgórza na którym znajdowała się buddyjska wieżą World Peace Pagoda. Pagoda ta jest symbolem pokoju i pomnikiem Buddy, którą zwiedzający mogą podziwiać jedynie z zewnątrz. Dodatkowo świątynia góruje nad całym miastem, co pozwala podziwiać piękną panoramę okolicy wraz z doliną Pokhary.
Z buddyjskiej pagody poprowadziła mnie ścieżka w stronę głośnej i ruchliwej ulicy miasta. Przy której znajdowała się jaskinia Gupteshwor Mahadev, będąca również podziemną świątynią Śiwy. Do jaskini spada piękny wodospad, który zamienia się w podwodną rzekę. Ze skał wystają stalagmity i stalaktyty, a uroku dodaje jeszcze odgłos kropli, który roznosi się po jaskini.
Na powierzchni, zaraz po drugiej stronie ulicy, na terenie małego parku, znajduje się Davis Falls - wspomniany wcześniej wodospad. Parkowa skarpa jest natomiast idealnym miejscem by zobaczyć jak woda kaskadowo spływa do najdłuższej jaskini w Nepalu.
Po całodniowym spacerze skorzystałem z ulicznej knajpy, skąd skosztowałem krajowej potrawy Momo. Danie będące polskim odpowiednikiem pierogów, tyle, że robione gównie z mięsem bawoła lub kurczaka oraz podawane prawie zawsze na ostro. Często sięgałem do tej potrawy stołując się w Nepalu.
Dzień 8 12.03.17 Festiwal Holi To był dzień na który czekał cały kraj z niecierpliwością. Miał się właśnie zacząć najpiękniejszy na świecie festiwal kolorów - Holi. Najmłodsi mieszkańcy Nepalu specjalnie na tą okazje wyczekiwali cały rok.
Holi jest świętem hucznie obchodzonym w Nepalu i w Indiach, a wszyscy wokół z tej okazji malują się kolorową farbą. W ostatnich czasach w Polsce podobne festiwale tej tematyki stały się popularne. Jednak w hinduskich krajach ma on duże większe znaczenie gdyż symbolizuje wyższość dobra nad złem. Festiwal odbywa się w marcu w dniu pełni księżyca i oznacza rozpoczęcie wiosny. Osobiście byłem bardzo ciekawy jak wygląda takie święto w Azji. Jednak z okna mojego pokoju wydawało się, że rytm miasta toczy się zwyczajnie. Zastanawiałem się czy może jednak tradycja festiwalu poniekąd wygasła. Wątpliwości zostały rozwiane gdy do dormitorium wbiegła dziewczyna z twarzą wymalowaną całą paletą kolorów i z entuzjazmem namawia wszystkich do udziału w zabawie. Okazało się, że wzdłuż głównej drogi Pokhary oraz przy brzegu Phewy można było spotkać wszystkich festiwalowiczów bawiących się w najlepsze. Najmłodsi byli bardzo pomysłowi gdyż korzystali z pistoletów na wodę z domieszką farby koloryzującej. Trochę starsi Nepalczycy często tworzyli grupy i kupowali farbujący proszek z ulicznych straganów, a następnie z uśmiechem na twarzy rozrzucali na mijanych przechodniów, głośno krzycząc "Happy Holi". Wszyscy bez wyjątku, od najmłodszych do najstarszych, bawili się świetnie. A w szczególności nepalskie dzieciaki, które upodobały sobie za cel młode turystki. Nie raz z zaskoczenia podbiegły do dziewczyn i wsypywali im kolorowy proszek za kołnierz.
Wieczorem, kiedy miasto się uspokoiło, a ja spłukałem z siebie całą kolorową farbę, przyszła pora, aby zobaczyć jak wyglądają ulice po tym święcie. Okazało się, że szare kolory ustąpiły miejsca żywym i ciepłym barwą. Na ulicy spotkać można było pomalowane zwierzęta, a wszyscy chodzili uśmiechnięci i zadowoleni. Zaraz przy promenadzie rozstawiono dużą scenę skąd rozpoczęła się impreza muzyczna. Właśnie tam zebrała się głównie młodzież, która bawiła się jeszcze długo po zachodzie słońca.
Dzień 9 13.03.17 Droga do Chitwan Wstałem prze świtem by zdążyć na transport.
Do Parku Narodowego Chitwan pojechałem autobusem turystycznym. Transport ten jest chętniej wybierany przez turystów, ze względu na wyższy komfort jazdy oraz bezpośredni kurs do celu. W porównaniu do regularnych odpowiedników jest on za to troszkę droższy. Kiedy autobus zaczynał zapełniać się podróżnymi, rozpoznałem wśród nich dwóch Portugalczyków z trasy trekkingowej na Poon Hill. Pamiętałem, że ich przewodnik często nie nadążał za nimi, przez to zostali gdzieś w tyle na szlaku. Podczas rozmowy przyznali, że opiekun był im trochę zbędny na tej trasie, bo szlak był bardzo dobrze oznakowany. Zaraz po górach mieli wybrać się do nepalskiej dżungli podobnie jak ja, dlatego też znaleźliśmy się w tym samym autobusie. Gdy w pojeździe zapełniły się wszystkie wolne miejsca ruszyliśmy do miasteczka Sauraha, zatrzymując się po drodze, raz czy dwa, na posiłek. Podczas podróży autobusem kolejny raz doświadczyłem, że drogi w Nepalu nie są najlepszej jakości. Częstotliwość występowania dziur na jezdni nie pozwalał na przymrużenie oka chociażby na chwilę.
Też mnie zaczepił uczeń tej szkoły. 15 minut musiałem mu tłumaczyć (oraz jego nauczycielowi), że nie jestem zainteresowany kupnem mandali. Następnie na chwilę wpadłem do niego na herbatę, poprosił mnie abym kupił jakiś ryż i mleko dla dziecka - powiedziałem, że nie ma sprawy. Poszliśmy więc do sklepu, a on...Załadował na ladę zakupy za ponad 150$! Najpierw się uśmiechnąłem, a następnie powiedziałem, że chyba zaszło jakieś nieporozumienie. Dałem mu 10$ i odwróciłem się na pięcie. Dziwnym sposobem nagle przestał się uśmiechać i mówić jaką jestem wspaniałą osobą. Chyba się zdenerwował, że zmarnował te 3-4 godziny
@tymeq1 Szczerze Ci powiem, że trafiłem dwukrotnie na uczniów różnych szkół. I z jednymi i drugimi posiedziałem parę godzin. Za pierwszym razem jak byłem w Katmandu to poznałem właśnie ucznia wyżej opisanej nepalskiej szkoły. Chłopak nie był natarczywy, utrzymuję z nim kontakt do dzisiaj. W drodze powrotnej jak odwiedzałem Katmandu po raz kolejny, trafiłem na innego ucznia innej szkoły. Ten był już bardzo namolny i jak opuszczałem go z niczym był mniej przyjazny.
:)A o sytuacjach z mlekiem dla dziecka słyszałem ale nie spotkała mnie. W takim przypadku zawsze trzeba się pytać sprzedawcy przed kupnem ile co kosztuje bo nawet głupie mleko okaże się majątkiem.
:)
Ekstra relacja! Byłem prawie dokładnie w tym samym momencie w Nepalu co ty
;-) Od 1 do 21 marca. byliśmy na Everest base camp trek, ale oczywiście dorwało nas to samo pogorszenie pogody... Prognozy były na tyle złe, że zdecydowaliśmy się zrobić odwrót z Dingboche do Namche, w którym potem padał śnieg przez 2 dni. Poza tym wszechobecne zimno też dało się we znaki, czapki zimowej nie zdjąlem przez 4 dni. Miejscowi mówili że ten marzec jest najzimniejszy jaki kojarzą. Ale wspomnienia i wyprawa przecudowne. Święto Hali spędziliśmy w Kathmandu, coś niesamowitego, tysiące ludzi szło przez całe miasto aby spotkać się i świętować na Durbar Sqare. A w Bhaktapur byliśmy tego samego dnia heh
;-) pozdrawiam
@gecko Dzięki! Za rok musisz się tam wybrać! Przygoda życia!
:)@Wojtas_88 Dzięki również. Coś czuję że gdzieś na pewno minęliśmy w Nepalu. A pogoda w górach była dość nieprzyjemna ale i tak była to bardzo fajnie wyprawa
:) Masz gdzieś swoją relacje? Bo chętnie bym poczytał i obejrzał zdjęcia z tego samego okresu innym okiem
:)
Quote:-- 31 Lip 2017 14:26 -- @Wojtas_88 Dzięki również. Coś czuję że gdzieś na pewno minęliśmy w Nepalu. A pogoda w górach była dość nieprzyjemna ale i tak była to bardzo fajnie wyprawa
:) Masz gdzieś swoją relacje? Bo chętnie bym poczytał i obejrzał zdjęcia z tego samego okresu innym okiem
:) Niestety nie zrobiłem relacji. Ciągle brak czasu, ale może i mnie zainspirujesz i postaram się kiedyś coś napisać
:) Przed wyjazdem bałem się, że będzie potem takie uczucie, że po zobaczeniu Himalajów już żadne góry nie będą mnie kręciły, ale na szczęście tak nie jest. Himalaje są niesamowite, trzeba je zobaczyć na własne oczy. To uczucie kiedy musisz wysoko zadrzeć głowę, widzisz góry, nad górami chmury a potem jeszcze nad tymi chmurami wystają ośnieżone szczyty - bajka. Chyba też trochę uzależniają, bo już na 2018 planuje znowu lecieć do Nepalu z żoną
:DUcieczka z Dingboche przez załamaniem pogody
A tak wygląda ucieczka z Namche Bazaar następnego dnia
;)
Pozdrawiam i masz mój głos na relację miesiąca
;)
Wolnym krokiem szedłem wzdłuż Phewy, gdzie dotarłem do wzgórza na którym znajdowała się buddyjska wieżą World Peace Pagoda. Pagoda ta jest symbolem pokoju i pomnikiem Buddy, którą zwiedzający mogą podziwiać jedynie z zewnątrz. Dodatkowo świątynia góruje nad całym miastem, co pozwala podziwiać piękną panoramę okolicy wraz z doliną Pokhary.
Z buddyjskiej pagody poprowadziła mnie ścieżka w stronę głośnej i ruchliwej ulicy miasta. Przy której znajdowała się jaskinia Gupteshwor Mahadev, będąca również podziemną świątynią Śiwy. Do jaskini spada piękny wodospad, który zamienia się w podwodną rzekę. Ze skał wystają stalagmity i stalaktyty, a uroku dodaje jeszcze odgłos kropli, który roznosi się po jaskini.
Na powierzchni, zaraz po drugiej stronie ulicy, na terenie małego parku, znajduje się Davis Falls - wspomniany wcześniej wodospad. Parkowa skarpa jest natomiast idealnym miejscem by zobaczyć jak woda kaskadowo spływa do najdłuższej jaskini w Nepalu.
Po całodniowym spacerze skorzystałem z ulicznej knajpy, skąd skosztowałem krajowej potrawy Momo. Danie będące polskim odpowiednikiem pierogów, tyle, że robione gównie z mięsem bawoła lub kurczaka oraz podawane prawie zawsze na ostro. Często sięgałem do tej potrawy stołując się w Nepalu.
Dzień 8 12.03.17 Festiwal Holi
To był dzień na który czekał cały kraj z niecierpliwością. Miał się właśnie zacząć najpiękniejszy na świecie festiwal kolorów - Holi. Najmłodsi mieszkańcy Nepalu specjalnie na tą okazje wyczekiwali cały rok.
Holi jest świętem hucznie obchodzonym w Nepalu i w Indiach, a wszyscy wokół z tej okazji malują się kolorową farbą. W ostatnich czasach w Polsce podobne festiwale tej tematyki stały się popularne. Jednak w hinduskich krajach ma on duże większe znaczenie gdyż symbolizuje wyższość dobra nad złem. Festiwal odbywa się w marcu w dniu pełni księżyca i oznacza rozpoczęcie wiosny.
Osobiście byłem bardzo ciekawy jak wygląda takie święto w Azji. Jednak z okna mojego pokoju wydawało się, że rytm miasta toczy się zwyczajnie. Zastanawiałem się czy może jednak tradycja festiwalu poniekąd wygasła. Wątpliwości zostały rozwiane gdy do dormitorium wbiegła dziewczyna z twarzą wymalowaną całą paletą kolorów i z entuzjazmem namawia wszystkich do udziału w zabawie.
Okazało się, że wzdłuż głównej drogi Pokhary oraz przy brzegu Phewy można było spotkać wszystkich festiwalowiczów bawiących się w najlepsze. Najmłodsi byli bardzo pomysłowi gdyż korzystali z pistoletów na wodę z domieszką farby koloryzującej. Trochę starsi Nepalczycy często tworzyli grupy i kupowali farbujący proszek z ulicznych straganów, a następnie z uśmiechem na twarzy rozrzucali na mijanych przechodniów, głośno krzycząc "Happy Holi". Wszyscy bez wyjątku, od najmłodszych do najstarszych, bawili się świetnie. A w szczególności nepalskie dzieciaki, które upodobały sobie za cel młode turystki. Nie raz z zaskoczenia podbiegły do dziewczyn i wsypywali im kolorowy proszek za kołnierz.
Wieczorem, kiedy miasto się uspokoiło, a ja spłukałem z siebie całą kolorową farbę, przyszła pora, aby zobaczyć jak wyglądają ulice po tym święcie. Okazało się, że szare kolory ustąpiły miejsca żywym i ciepłym barwą. Na ulicy spotkać można było pomalowane zwierzęta, a wszyscy chodzili uśmiechnięci i zadowoleni. Zaraz przy promenadzie rozstawiono dużą scenę skąd rozpoczęła się impreza muzyczna. Właśnie tam zebrała się głównie młodzież, która bawiła się jeszcze długo po zachodzie słońca.
Dzień 9 13.03.17 Droga do Chitwan
Wstałem prze świtem by zdążyć na transport.
Do Parku Narodowego Chitwan pojechałem autobusem turystycznym. Transport ten jest chętniej wybierany przez turystów, ze względu na wyższy komfort jazdy oraz bezpośredni kurs do celu. W porównaniu do regularnych odpowiedników jest on za to troszkę droższy.
Kiedy autobus zaczynał zapełniać się podróżnymi, rozpoznałem wśród nich dwóch Portugalczyków z trasy trekkingowej na Poon Hill. Pamiętałem, że ich przewodnik często nie nadążał za nimi, przez to zostali gdzieś w tyle na szlaku. Podczas rozmowy przyznali, że opiekun był im trochę zbędny na tej trasie, bo szlak był bardzo dobrze oznakowany. Zaraz po górach mieli wybrać się do nepalskiej dżungli podobnie jak ja, dlatego też znaleźliśmy się w tym samym autobusie.
Gdy w pojeździe zapełniły się wszystkie wolne miejsca ruszyliśmy do miasteczka Sauraha, zatrzymując się po drodze, raz czy dwa, na posiłek. Podczas podróży autobusem kolejny raz doświadczyłem, że drogi w Nepalu nie są najlepszej jakości. Częstotliwość występowania dziur na jezdni nie pozwalał na przymrużenie oka chociażby na chwilę.