+1
DanMat 6 października 2016 22:18
Image
Image
Image

Miasto jest promowym łącznikiem z Danią i dwa razy w tygodniu jest tu nie lada ruch. W Seyðisfjörður znajduje się też pastelowy kościół jedyny w swoim rodzaju. Oraz chyba jedyną budkę telefoniczną, która i tak była nieaktywna.

Na campingu, obok mojego namiotu rozbity był Niemiec. Opowiedział mi, że od roku jest w drodze i, że teraz po Azji, Australii i Ameryce - Islandia jest jego ostatnim przystankiem przed powrotem do domu. Chwilę później dołącza do nas dwójka Polaków i resztę wieczoru spędzamy przy wspólnej rozmowie.



Dzień 6 (10.08.15) Poniedziałek

Po deszczowej i pochmurnej niedzieli przyszedł czas na trochę słońca. I aby nie tracić ładnej pogody ruszam ze Seyðisfjörður na zachód, a moim celem ma być Reykjahlíð i słynne jezioro Mývatn. Pierwszego stopa z miasta łapię prawie natychmiast i raz jeszcze przejeżdżam tą samą malowniczą trasą co poprzedniego dnia. Aczkolwiek trafiłem na mężczyznę z trudnym akcentem i przez większość czasu praktycznie przytakiwałem, nie wiedząc do końca o czym toczyła się rozmowa.

Kilkanaście minut później dojechałem do Egilsstaðir. Rejony te natomiast są mało popularne wśród turystów, skąd miałem obawy o złapanie kolejną okazję. Okazało się, że czekałem ponad godzinę (co okazało się najdłuższym oczekiwaniem na transport), zanim zatrzymał się ktoś. Tym razem zatrzymał się Islandczyk w podeszłym wieku, który z zamiłowania cały czas uczy się języków. Opowiedział, że w paru biegle się posługuje, a z języka polskiego zna tylko parę słów. Dzięki mnie miał okazję poćwiczyć również język angielski z czego się cieszył. Jednak, przez większość drogi mężczyzna jechał dość sennie, co sprawiło że nawet przysnąłem na chwilę. W gruncie rzeczy przewiózł mnie przez spory odcinek i wysadził mnie przy drodze do wodospadu Dettifoss. Nim jeszcze poprzedni samochód nie odjechał już kolejny samochód. Tym razem podwiozła mnie parą z Austrii już na miejsce.

W takich turystycznych miejscach jak Dettifoss, jednak wystarczyło ruszyć szlakiem by wszyscy zniknęli. Dlatego też, zrobiłem sobie mały spacer wzdłuż wodospadów i przepięknej doliny.
Image
Image
Image
Image
Image

Nie planowałem trekkingu więc po przejściu paru kilometrów zawróciłem, by ruszyć w dalszą moją podróż. Stałem na parkingu, kiedy to uświadamiam sobie, że nie posiadam już mojego znaku. Najwyraźniej zostawiłem bagażniku starszego pana. Myślę że sobie poradzę i bez niej.

Czekając przy parkingu, zaczepił mnie starszy Amerykanin. Widząc że próbuje złapać transport, sam podszedł i zapytał czy czasem mnie nie podwieźć. Wraz z synem zaoferowali mi transport do Reykjahlíð. Podczas krótkiego odcinka rozmawialiśmy przez chwilę o autostopie. Młodszy Amerykanin opowiedział, że w USA, poruszanie się stopem jest nielegalne i raczej nie złapał bym wiele okazji. Z ciekawości pytam dlaczego, na co odpowiedział, że Ameryka słynie z dużej liczmy seryjnych morderców i to może być główny powód. Przez chwilę zapadła dziwna cisza. Po chwili jednak wybuchnęliśmy śmiechem, chyba tylko dla rozluźnienia sytuacji. Byli bardzo sympatyczni ale nigdy ni nie wiadomo.

Wysiadłem w Reykjahlíð zaraz przy jednym z campingów nad wielkim jeziorem. W Internecie jednak znalazłem informację, które ostrzegały by wybrać inny ośrodek ze względu na ilość muszek, które są bardzo męczące w ciągu dnia. Piękny może i widok tu był, ale z muszkami to ja już miałem do czynienia i byłem wstanie sobie odpuścić nocleg tu.
Image
Image

Kolejny camping znajdował się kilkaset metrów dalej. Jego położenie wśród pagórków na pewno osłoniło by przed wiatrami, co nie raz na wsypie wykorzystałem. Decyduje się na spędzenie tutaj dwóch nocy, by dnia następnego spokojnie obejrzeć okolicę.
Image

Dzień 7 (11.08.15) Wtorek
Image

Nad ranem było naprawdę ciepło, gdyż słońce nie przysłaniały chmury. Po śniadaniu wybrałem się na mały trekking w stronę wulkany Kafla. Odcinek miał mierzyć około 12 km wraz z malowniczymi widokami. Z początku przyroda była bardzo bujna, co chwilę spotykałem wiele owiec pasących się na łąkach.
Image

Jednak chwile dalej niespodziewanie wszystko się zmieniło. trawa została zastąpiona zaschłą magmą, a zieleń czernią i czerwienią.
Image
Image

Magma z czasem ukształtowała się na wzór korytarzy.
Image

Oraz w krajobrazy o niewiarygodnych widokach.
Image
Image
Image

Przy wulkanie wszędzie można dostrzec gorące źródła i wyczuć siarkę.
Image
Image

Chwilę dalej dociera się do gigantycznego katera Viti.

Drogę powrotną planuję przebyć stopem. Z pomocą przyjeżdżają Hiszpanie i zawożą mnie do Hverarond, miejsca z hydrotermalnymi basenami błotnymi. W okolicy znajduje się kilka kominów usypanych z kamieni.
Image
Image

Chwilę później próbowałem złapać kolejnego stopa do miasta, w międzyczasie zdawało mi się, że widziałem w przejeżdżającym samochodzie Nicole i Christine.

Po powrocie na camping zjadłem szybko obiad, bo planowałem zobaczyć Hverfjall, wygasły wulkan o gigantycznej powierzchni, który widać z daleka i prezentuje się niesamowicie. U jego podnóża wydaje mi się jeszcze większym. A samo przejście po jego zboczu zajmuje mi 15 min.
Image
Image

Po drodze jeszcze mijam termiczne źródła.
Image

Zaraz za nim roztacza się Dimmuborgir - ogromny obszar ukształtowanego z zastygłej lawy.
Image
Image
Image
Image
Image

To było już ostatnie miejsce jakie planowałem odwiedzić. Teraz musiałem złapać stopa do miasta. Okazało się, że zabrał mnie Australijczyk, który jest z pochodzenia Polakiem. Jedzie z nim jeszcze jeden pasażer, którego tak jak, mnie wcześniej zabrał gdzieś z drogi, również Polaka.

Gdy znajduję się w swoim namiocie zasypiam od razu po całodniowym chodzeniu.

Dzień 8 (12.08.15) Środa

Pierwsze co widziałem po otwarciu namiotu, to nieprzeniknioną mgłę skrywająca wszystko. Z widocznością może na 20 m. Pogoda jednak się z czasem poprawia i dostrzec można coraz więcej. Po paru godzinach mgła zniknęła kompletnie.

Chcąc ruszyć na drogę, miałem dylemat. Gdyż, jezioro Mývatn można objechać z dwóch stron. Zaczynam łapać stopa od południowej strony, jednak ktoś jak ja też tam stał. Pozostało mi tylko ustawić się kilka metrów z nim. Jednak po 20 min nie przyniosło to żadnych rezultatów dla żadnego z nas, decyduję się spróbować szczęścia na północnym wyjeździe.

Po północnej stronie również znajduje kolejną osobę, również czekającą. Okazało się że to ten sam Polak, który jechał wczoraj ze mną i z Australijczykiem. Ten sam jednak szybko zrezygnował i zdecydował się pojechać autobusem. Mi natomiast udało się wsiąść do samochodu po 30 min i pojechać ze Szkotami do Goðafoss.
Image
Image

Przy Goðafoss zrobiłem parę zdjęć, po czym znów czekałem na kolejną okazję. Podeszła do mnie dziewczyna, autostopowiczka z Izraela, bardzo wygadana. Zaproponowała by razem spróbować coś złapać, nie przeszkadzało to mi. Myślę że zwiększyła moje szanse bo chwilę później już siedzieliśmy w samochodzie.

Razem jedziemy do Akureyri, gdzie zawozi nas młody Islandczyk. Izraelkę podwozi na kraniec miasta, a mnie wyrzuca do centrum, skąd kieruję się w stronę campingu. Pogoda w tym czasie zaczyna się psuć, ale jeszcze zdążyłem zrobić rundkę po mieście.
Image
Image
Image
Image

Dzień 9 (13.08.15) Czwartek
Nad ranem przed opuszczeniem campingu spotykałem Szkota, jednego z ekipy, która mnie dnia poprzedniego podwiozła kawałek. Chwilę pogadaliśmy o planach i wróciliśmy do swoich spraw.

Po kompletnym spakowaniu plecaka, ruszam pieszo na kraniec miasta, by złapać stopa. Chwilę mi to zajęło, bo Akureyri jest drugim pod względem wielkości miastem na Islandii, co nie koniecznie znaczy, że dużym.

Po dotarciu na miejcie, czekałem dosłownie może z 10 minutach, nim zatrzymał się samochód. Mężczyzna jechał prosto do Reykjawiku, ja jednak wolałem odwiedzić jeszcze jedno miejsce i zdecydowałem, że zahaczę jeszcze o Hvammstangi.

Trafiłem na bardzo sympatycznego kierowcę, czas podczas jazdy zleciał bardzo szybko. Akurat jechał do stolicy na koncert Kings of Leon, a, że stałem mu na drodze to i mnie podwiózł. Trochę też mu się spieszyło i nie oszczędzał pod tym względem samochodu. Pamiętam, jak raz jedynie zwolniliśmy, ale mężczyzna wytłumaczył mi, że jest to ulubione miejsce policji do kontroli prędkości. Chwilę później znów jechał z tą samą prędkością.

Szczerze powiedziawszy nie widziałem do tej pory ani jednego policjanta, a co dopiero radiowozu na drodze. Okolica była raczej zamieszkana przez owce i konie, nic po za tym.

Tym samy za jednym zamachem pokonałem całe 200 km. Skąd mam jeszcze do pokonania jakieś 6 km od miasta. Na kolejną okazję nie czekałem długo, bo minęły mnie dwa samochody niż ktoś mnie zabrał dalej.

Chwilę później zjawiłem się na polu campingowym. Pole niestety znajdowało się na górce i było narażone na silne wiatry. Znalazłem natomiast miejsce gdzie mógłbym ustawić najlepiej namiot i być wystarczająco osłonięty.

Oprócz ciekawej ekspozycji w centrum z kości ryb miasteczko nie miało wiele do pokazania, jednak wydało się sympatyczne.
Image
Image
Image
Image

A samo pole namiotowe w całokształcie było bardzo przyjemnie.

Dzień 10 (14.08.15) Piątek
Pogoda niestety robiła się coraz gorsza, a wiele osób odradziła mi zwiedzenie zachodnich fiordów ze względu na słabe warunki pogodowe panujące w tamtej części wyspy. Decyduję się na powrót do stolicy z małym przystankiem.
Wpierw na drogę główną, podwozi mnie farmer. Właściciel niewielkiej farmy. Wspomniał, że na wyspie żyje dwa razy więcej owiec niż ludzi.
Chwilę później czekałem na skrzyżowaniu, nim zabrała mnie kobieta. Pamiętam, że chyba był to jedyny raz kiedy jakoś nie potrafiłem nawiązać dłuższej rozmowy.
Wysiadłem na skrzyżowaniu do Deildartunguhver, największych źródeł termalnych na wyspie. Niestety zrezygnowałem po 30 minutach czekania. Ruchu przez ten czas nie było żadnego na tej trasie, a chmury, które nadciągały z tamtej strony wyglądały jak by miała spaść nie lada ulewa.

Wróciłem więc na główną drogę i złapałem okazję do stolicy. Wystarczyło, że tylko stanąłem, a od razu ktoś się zatrzymał.Tym razem jechałem z rodziną, matką i z dwoma synami. W kółko wypytywali jak podoba mi się Islandia i jak sobie radzę tutaj oraz co już widziałem. Zaproponowali mi bym spróbował mięso z wieloryba, gdyż jest to ich lokalny przysmak. W stolicy powinienem szukać “Hrefna” jak będę w sklepie. Wielorybnictwo jest dozwolone tylko w kilku krajach, między innymi na Islandii.
Starszy syn wspomniał o zeszłorocznym występie teatralnym w Warszawie. Najmłodszy natomiast zaimponował mi płynnością i akcentem angielskiego jaki dysponował rozmawiając ze mną, a ma zaledwie 8 lat. Islandczycy uczą się w szkołach języka angielskiego oraz duńskiego od dziecka.

W stolicy podwożą mnie jakieś 2 km od campingu, jednak ten dystans jestem w stanie spokojnie przejść o własnych siłach. Na miejscu spotykam kilka znajomych twarzy, które gdzieś tam się przewinęły podczas mojej podróży.Dzień 11 (15.08.15) Sobota
Kolejne dni były deszczowe, jedynie w stolicy pogoda była lepsza niż w reszcie kraju.
Zdecydowałem, mimo tego pojechać do Þingvellir. Þingvellir jest parkiem narodowym. W 930 roku zebrał się po raz pierwszy islandzki parlament. W tym momencie na miejscu znajduje się tam budynek służący za interaktywną informację dotyczącą nie tylko historii kraju, ale i również ciekawej struktury wyspy. Ciekawej ze względu na obszar związany nietypową budowę geologiczną. Islandia łączy ze sobą dwa kontynenty, europejski i ameryki północnej. Na obszarze tego parku można dostrzec najlepiej różnicę tych półkul. Dodatkowo dwa razy dziennie przewodnik odprowadza turystów po parku bez żadnych opłat.

Po uzupełnieniu zapasów na campingu, wsiadłem w autobus, który zawiózł mnie na obrzeża miasta. Dalej musiałem przejść pieszo mały kawałek by znaleźć się na na drodze kierującą się bezpośrednio do tego parku.
Po 10 min zatrzymuje się starsze małżeństwo jadące akurat do swojego domku letniskowego. Podwożą mnie dalej niż sami planowali jechać, za co jestem im bardzo wdzięczy za to.
Image


Po rozbiciu namiotu na polu ruszam na pod jeden z najstarszych drewnianych kościołów jaki się stał na wyspie, skąd przewodnik za darmo oprowadzi grupę turystów po tym miejscu.
Image
Image
Image
Image


O określonej godzinie przychodzi przewodnik, który opowiada o pierwszych osadnikach na wyspie, pierwszym stworzonym parlamencie, początkach Chrześcijaństwa nałożonego przez norweskiego króla oraz o strukturze geologicznej wyspy.
Po godzinnym wykładzie na temat tych terenów i historii Islandii, chciałem odszukać jeszcze ruiny farm, znajdujących się na po pobliskich terenach. Niestety im dalej szedłem zarośniętym szlakiem tym gorzej znosiły to moje buty. Było bardzo wilgotno, przez co całe buty przesiąknęły wodą. Dalsza podróż nie miała sensu, więc zawróciłem do namiotu by się osuszyć.
Image
Image
Image


W tym samym czasie przyszła na pole namiotowe jakaś dziewczyna. Okazała się również autostopowiczką i tak samo jak ja miała już dość dzisiejszej pogody. Pochodziła z Francji, a resztę wieczoru spędziliśmy na rozmowie o Islandii, miejscach wartych uwagi i dalszych planach.


Dzień 12 (16.08.15) Niedziela
Było wcześnie rano. Koło godziny 8 i lało jak z cebra. Nie było sensu, by wychodzić w taką pogodę więc spałem dalej.
O godzinie 9 sytuacja się nie poprawiła, więc kontynuowałem moją drzemkę.
O 10 był już znacznie lepiej, ale śniadanie zjadłem w moim małym namiocie.
Dopiero po 11 przestało padać. Wyjść jednak ot tak nie mogłem, moje buty niestety nie zdążyły wyschnąć. Postanowiłem owinąć skarpety papierem toaletowym by nie stop, by wilgotność nie przesiąkła mi nóg. Reszta ciuchów wyschła na moje szczęście.

Kiedy wyszedłem z namiotu, dziewczyna z Francji była już na nogach i przygotowywała sobie posiłek pod wiatą drewnianego budynku który był połączeniem jadalni, kuchni i łazienki polowej. Sam też musiałem sobie coś przygotować, więc przyłączyłem się do niej. Po siedziała godzinę po czym ruszyła do stolicy a następnie w stronę lotniska, lot miała zaplanowany na dzień następny ale wolała być w okolicach lotniska wcześniej. Ja sam nie wiele po niej również, spakowałem się i ruszyłem na drogę. Pogoda nie rozpieszczała, więc zdecydowałem się wrócić do stolicy. Do Reykjaviku podwiózł mnie Islandczyk, odstawił mnie kawałek od centrum, więc miałem dłuższy spacer do campingu.

Na miejscu spotkałem znane mi już z poprzednich dni dwie autostopowiczki z Niemiec. Z dziewczynami wymieniłem się przygodami jakie nas spotkały.


Dzień 13 i 14 (17 i 18.08.15) Poniedziałek i Wtorek
Przez te dwa dni spędziłem czas na oglądaniu deszczowego Rejykawiku. Na rozmowach z Nicole i Christiną.
W między czasie przyjechał nawet Odedem - Izraelczyk, którego spotkałem na początku wyprawy. Podróżował z Simą, jednak ta miała krótszą wycieczkę i już wróciła do Ameryki. On sam jeszcze planował zrobić mały trekking na wyspie.
Otrzymuję również informację, że Aleksander, rowerzysta, jest już w Warszawie.
Dziewczynami z Niemiec natomiast we wtorek się pożegnały się ze mną, bo musiały wracać już do domu.
Wtorkowy wieczór za to udało mi się spędzić na oglądaniu reportażu o lodowcach i jedzeniu gorącego popcornu zorganizowany przez pobliski hostel.
Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

mizi 7 października 2016 14:21 Odpowiedz
@DanMat, patrzyłeś czy Wizzair latał w tym czasie z Warszawy do Malmo? Kiedyś szukałam podobnej opcji transferowej i wpadło mi połączenie Warszawa - Malmo. Zazdroszczę podróży :)
mizi 7 października 2016 14:21 Odpowiedz
@DanMat, patrzyłeś czy Wizzair latał w tym czasie z Warszawy do Malmo? Kiedyś szukałam podobnej opcji transferowej i wpadło mi połączenie Warszawa - Malmo. Zazdroszczę podróży :)
danmat 7 października 2016 19:26 Odpowiedz
Mizi napisał:@DanMat, patrzyłeś czy Wizzair latał w tym czasie z Warszawy do Malmo? Kiedyś szukałam podobnej opcji transferowej i wpadło mi połączenie Warszawa - Malmo. Zazdroszczę podróży :)Bilet zakupiłem na początku tamtego roku, a miesiąc później ogłosił się Wizzair z lotem z Gdańska, biletu nie mogłem zwrócić ze względu na low cost przewoźnika więc zostałem przy swoim locie. Z Warszawy latał również WowAir ale cena była dużo wyższa, a w termin musiałem się konkretnie wpasować by wrócić na wesele do Polski. :)
eyjafjallajokull 26 października 2016 21:35 Odpowiedz
Hej! Mam do Was ogromną prośbę. Czy moglibyście poświęcić max. 5 minut na wypełnienie nieskomplikowanej ankiety odnośnie Islandii? Jest mi bardzo potrzebna do pracy magisterskiej. Byłabym bardzo, bardzo wdzięczna! :) Link do ankiety: http://ebadania.pl/63e2d843e8e295c7